INSTAGRAM

Instagram

czytam pierwszy

Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

poniedziałek, 24 grudnia 2018

zaczekaj na mnie


Lidia Liszewska – zaczekaj na mnie
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 12 (2) 112/100
Druga część trylogii o Kosmie i Matyldzie. Ten, kto czytał pierwszą część wie, że Kosma poważnie zachorował. Nie wiem – czy postąpił dobrze, (bo ciężko oceniać kogoś w takiej sytuacji), ale zachował się jak tchórz i postanowił zranić ukochaną, by zniknąć z jej życia.
Ta druga część jest mniej romantyczna od pierwszej. Dla mnie trochę za dużo smutku. Brakowało mi tej namiętności z pierwszej części. Matylda została sama z dwójką małych dzieci. Porzucona ze złamanym sercem próbuje poskładać swój świat na nowo.
Kosma już chory trochę się postarzał i może nie ma sobie tyle ikry, co w pierwszej części, – ale nadal kusi kobiety.
Nadal autorzy mimo pisania o poważnych sprawach jak ciężka choroba w rodzinie utrzymują lekkie pióro. W tej części można trochę zwątpić w piękną miłość z pierwszej części. Tej, która przyszła otworzyła nasze serce na oścież by trzasnąć je z impetem i połamać na kilkaset małych kawałków. W tej części poznajemy ból serca – tak mocny, że aż namacalny i przeszywający na wskroś. To ta druga strona medalu oddania serca ukochanej osobie.
Nie zawsze, nasz wybór jest najlepszy dla innych. Czasem to, co dobre dla nas – jest złe dla kogoś.
Nie chce wam zdradzać drugiej części, – ale nie wszystko stracone. Ale czas leczy rany, a przecież cuda się zdarzają – szczególnie, gdy czytamy je w okresie świątecznym. Książka nie jest w temacie wigilijnym, – ale bardzo polecam ja w ten czas. Bo jest to też historia o przebaczaniu i wierze w dobro. Bardzo polecam i czekam na 3 ostatnią część (mam nadzieję, że Kosma przeżyje i wróci jak odrodzony Feniks).



piątek, 14 grudnia 2018

napisz do mnie


Lidia Liszewska – Napisz do mnie
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 12 (7) 111/100
 Czy pamiętacie jeszcze listy pisane na pięknej papeterii. Uwielbiałam kupować kolorową papeterię i pisać listy, a jeszcze bardziej je dostawać (nadal trzymam stare listy i pocztówki).
Właśnie dzięki takim zwykłym listom poznaje się para bohaterów książki. Jeśli wierzycie, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko musi wydarzyć się w swoim czasie to polecam tą piękną historię o miłości. Miłości dojrzałej, pięknej pomiędzy dwojgiem ludzi, których połączył pozostawiony list na jednym ze stolików warszawskiej kawiarni.
On radiowiec o uwodzicielskim głosie – łamiący nie jedno kobiece serce (mimo posiadania żony). Ona wzorowa matka i zona, której brakuje czegoś w życiu. Miłość nie zagląda w metrykę i jest tak samo porywająca jak ta nastoletnia. Dwoje ludzi po 40-tce, którzy maja swoje rodziny i życie – pewnego dnia postanowią napisać wspólny rozdział ich dalszego już wspólnego życia.
Nie będzie im łatwo zostawić 20 lat życia, które znają i wejść w coś, czego nie są pewni. Mimo, ze nie jestem fanka romantyzmów – ta historia mnie urzekła. Co prawda w listach brakowało mi czegoś mocniejszego – jakiegoś romantyzmu – na kształt Romea i Julii, – ale książkę oceniam bardzo wysoko.
Świetne opisy, dialogi i ta nutka niepewności, – co będzie dalej.
Ja zakochałam się w tej książce od pierwszego rozdziału. Urocza Matylda – kobieta pełna ciepła i klasy i seksowny Kosma, dojrzały mężczyzna, który od pierwszych stron rzuca urok na wszystkie czytelniczki.
Świetna na długie zimowe wieczory. Pozwala na nowo uwierzyć w miłość, która przychodzi czasem wcześniej, czasem później.

czwartek, 29 listopada 2018

pocztówki z Amsterdamu


Agnieszka Zakrzewska – pocztówki z Amsterdamu

#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl

Etap 11 (6) 110/100

 Ta książka jest jak kubek gorącej czekolady z piankami marshmallows przy plotkach z przyjaciółką. Jak talerz rosołu u babci, który jest lekarstwem na wszystko. Jak gruby koc, którym przykrywamy się w chłodne wieczory.
Od pierwszych wersów zakochałam się w tej książce. Bardzo dużo pięknych cytatów, które zostają na długo w pamięci. Książka w większości jest podkreślona i ma pozaginane rogi, – bo nie wystarczyłoby zakładek i kolorowych nalepek by zebrać z niej cała miłość.
Książka opowiada o miłości – nie jakiejś wielkiej – tylko tej codziennej.
„Nie mów o miłości tylko w mianowniku. Przypadków jest siedem. Tak jak siedem cudów Świata.”
O wyborach i decyzjach, które często podejmujemy za szybko i źle. O wybaczaniu i, o tym jak ważna jest rodziną. „Pomiędzy cierpieniem a rezygnacją, buntem i ciemnością jest jeszcze życie”.
„To sukces weryfikuje przyjaźń. Klęska ja tylko umacnia. Jeśli nie cieszysz się z moich sukcesów, nie masz prawa wspierać mnie, kiedy przegrywam.”
Agnieszka pewnego dnia widzi swojego narzeczonego w dwuznacznej sytuacji, czego konsekwencją jest opuszczenie ukochanego i powrót do rodzinnego domu. Agnieszki dom jest pełen ciepła z cudowną mamą, która zawsze stoi po stronie córki. Główna bohaterka z wielkiego świata wraca na prowincje. Wspomnienia z dzieciństwa wracają jak bumerang i gdy już myślimy, że Aga zostanie w Polsce i zapomni o holenderskiej miłości – na jej drodze pojawi się mała istota, która skoryguje jej plany. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
„warto wierzyć w swoje marzenia. I nie ważne ile mamy lat na liczniku. Zawsze jest dobry czas, żeby zacząć je spełniać.”
Książka, do której aż chce się wracać – szczególnie wtedy, gdy często zapominamy jak wspaniałym darem jest życie, i że w życiu kariera, pieniądze tak bardzo się nie liczą jak rodzina, do której zawsze można zawrócić niczym marynarz do portu.
„Każda decyzja i wybór drogi, którą pójdziemy, może albo zaprocentować, albo uczynić nas bankrutami. Ale nawet te złe wybory są cenną lekcją i nauczka na przyszłość. Dlatego nie, gdy nie warto żałować pochopnie wybranych ścieżek. One także uczą nas życia i formują, jako ludzi. Tylko porażki pomogą nam docenić smak sukcesu.”
Kiedy wspomnienia są kluczem do przeszłości.
Do chwili, kiedy nie miałam okazji przeczytać jeszcze pocztówek z Amsterdamu. Byłam święcie przekonana, że ciepłe opowieści nie są dla mnie. Ta książka rozgrzeje wasze serca w najgorsza ciemna zimną noc. Ja z chęcią czekać na następną część i chętnie przeczytam pierwszą część tej historii.
p.s. nie trzeba znać pierwszej części, żeby zrozumieć tą, Choć są one powiązane.


środa, 28 listopada 2018

postawić na szczęscie - rozczarowanie


Anna Sakowicz – postawić na szczęście
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 11 (5) 109/100
 Niestety książka mnie mocno rozczarowała. Po opisie spodziewałam się książki w stylu Bridget Jones – lekką i pełną humoru. Niestety – pomysł na książkę był, ale na tym się skończyło.
Książka jest lekka, szybko się czyta, ale nijaka. Bez żadnych emocji. Miało być o 37 latce, która zakłada się z siostrą, że w ciągu 3 lat schudnie, znajdzie męża i urodzi dziecko. A tak naprawdę było o jakimś wyjeździe do pensjonatu z siostrą, na której autorka skupiła uwagę. Czasem były gubione wątki – jak to, że Agata przyszła do domu z psem i torem (gdzie później miała odprowadzić psa) i wątek z psem się urwał.
Miało być zabawnie – wyszło nijako. Opisy – dla mnie niewystarczające. Dowiedziałam się za to, co to jest Arboretum, któremu poświecono duża część książki jak i historii 10 letniego dziecka więzionego w piwnicy (podobno to prawdziwa historia).
Może gdyby opis książki byłby zupełnie inny to tak bardzo bym się nie zawiodła. Niestety. Jedynym plusem jest fajne zakończenie, które oczywiście zostało tak napisane by powstała następna część. Tylko nie wiem czy po nią sięgnę z jednej strony książka mnie zniechęciła, ale koniec książki wzbudził lekką ciekawość.  Plusem jest to, ze szybko przeczytałam książkę, ale nie było momentu, przy którym bym płakała lub śmiała się. Nie wzruszyła mnie. Uwielbiam Bridget Jones i jedynie opis książki miał coś z nią wspólnego – reszta w żadnym wypadku.
Ale decyzje o przeczytaniu książki – wam zostawiam.

poniedziałek, 26 listopada 2018

ogród świateł - mocny dobry kryminał


Anna Klejzerowicz – ogród świateł
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 11 (4) 108/100
Nie jedna kawa i herbata mi wystygła przy tej książce. Niby krótka, (bo tylko 250 stron), a działo się tyle, że ciężko było się oderwać od lektury.
Książka już od wprowadzenia bardzo mi się spodobała. Właśnie wróciłam w Trójmiasta, – więc historia, która wydarzyła się na rogatkach Gdańska była jak przedłużenie mojego urlopu z Sopotu.
W małym miasteczku dochodzi do makabrycznej zbrodni. Cała rodzina łącznie z najmłodszym dzieckiem zostaje zamordowana. Na pierwszy rzut oka wygląda to na ojca psychopatę, który po wybiciu swojej rodziny - popełnia samobójstwo. Ciemna noc i mocno oświetlony ogród, skąpany we krwi całej rodziny.
Policja odpuszcza śledztwo, ale intuicja pewnej dziennikarki nie pozwala jej zamieść afery pod dywan. I wtedy jak to w małym miasteczku wychodzą na świat dawniejsze brudy.
Ja szczerze mówiąc – czytając w nocy trochę się bałam, – bo ciarki czasami przechodziły po plecach. Świetny kryminał osadzony w polskiej rzeczywistości. Podstawą tej historii były fakty z życia trójmiejskiej mafii z lat 90 poprzedniego wieku. Do tego dodajmy szczyptę baśni braci Grimm – i mamy świetną historię opartą na bajce i prawdziwych zabójstwach.
Bardzo polubiłam główna bohaterkę Felicję – taka kobieta z jajami. Genialne zakończenie – nie spodziewałam się – totalne zaskoczenie. Świetne opisy, gdzie moja wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach by wyobrazić sobie to małe miasteczko i jej społeczność.
Z przyjemnością sięgnę po inne książki tej autorki. Dla mnie bardzo dobra książka – bez wad – no może za krótka.

wtorek, 20 listopada 2018

2 miliony za Grunwald


Joanna Jodełka – 2 miliony za Grunwald
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 11 (3) 107/100
Bitwa pod Grunwaldem – słynny obraz Matejki, – który chyba każdy z nas kiedyś widział na wycieczce klasowej. Szczerze mówiąc – nigdy nie zastanawiałam się nad wielkością i pięknem tego obrazu. No, bo nastolatek rzadko interesuje się sztuką. I wielka szkoda, – bo po przeczytaniu tej książki uświadomiłam sobie jak ten obraz ma dużą wartość historyczną dla Polski. Autorka wplotła historię obrazu „bitwy pod Grunwaldem” w historię Polski. Historia gdzie historia miesza się z fikcją tak dobrze, że trudno zdać sobie sprawę, co naprawdę się wydarzyło, a co zostało dopowiedziane.
Niestety pierwsze 100 stron książki wymęczyłam. Jakoś nie mogłam się skupić i gubiłam wątki. Czegoś mi zabrakło i początek niesamowicie mi się dłużył. Może to, dlatego, że wszystko, co wiąże się z historią – przypomina mi lekcje w podstawówce, których nie znosiłam. Ale po trochę przeciągniętym początku wprost nie mogłam oderwać się od książki.
Miało się wrażenie, że jest się w środku wojny – wojny, której my nie znamy, – ale możemy usłyszeć jeszcze od dziadków, – co się wtedy działo. Grupa pewnych osób, nie zważając na swoje życie i bliskich ratowała obraz, który Niemcy chcieli spalić, – bo był on dowodem ich klęski, do której nie chcieli się przyznać.
Bitwa pod Grunwaldem namalowana przez Matejkę w 1878 roku. Dzięki bohaterom – przetrwała dwie Wojny Światowe – byśmy dzisiaj mogli oglądać to arcydzieło. Obraz, za który oferowano 2 miliony marek, a później jeszcze większe sumy – po to by go spalić. Historia obrazu jest tak długa jak sam obraz i tak samo fascynująca jak te arcydzieło, który zachwyca się do dziś cały świat.
Końca książki można się domyśleć, – bo przecież obraz ocalał, – ale jak długą i pokrętną drogę przeszedł – tego chyba nikt nie wiedział. Bardzo lubię książki, w których fikcja miesza się z prawdziwymi zdarzeniami. Ta książka to cos więcej niż powieść sensacyjna – to historia bohaterów, którzy walczyli za, to żebyśmy teraz żyli w wolnym kraju.
Wiem, tylko jedno, gdyby takie książki czytała na historii – to nauka byłaby o wiele przyjemniejsza.



czwartek, 8 listopada 2018

Jodi Picoult - małe wielkie rzeczy


Jodi Picoult - małe wielkie rzeczy
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 11 (2) 106/100
„dla większości z nas „rasizm” jest synonimem wyrazu „uprzedzenia”. Ale rasizm to coś więcej niż dyskryminacja ze względu na kolor skóry. To również kwestia tego, w czyich rękach spoczywa władza instytucjonalna.”
Książka zaczęła się zwyczajnie na początku nie wciągnęła mnie. Pielęgniarka – wzorowa obywatelka pracująca, jako położna w szpitalu. Pewnej nocy na jej zmianie umiera noworodek i jako jedyna afro-amerykanka zostaje oskarżona o zabójstwo. Okazuje się, że rodzicami dziecka byli supremacjonista”, którzy nie nawidzili inności – czarnych, homoseksualistów, żydów itd.
Od tego momentu wprost nie mogłam oderwać się od książki. Nie jest to łatwy temat. Rasizm nie jest łatwym tematem. Gdy byłam w RPA na właśnie skórze przekonałam się, że jako biali jesteśmy uprzywilejowani. Stojąc w kolejce zobaczyłam, ze przeszukują klienta, którzy był przede mną. Ja spokojnie przeszłam, po czym za mną, też osoba została sprawdzona. Zapytałam się kolegi, o co chodzi – o to, że oni są czarni i prawdopodobnie coś ukradną – białych nie sprawdzają – ich nikt nie podejrzewa o złe zamiary. Gdy byłam w czarnej dzielnicy czułam się dziwnie, choć nie czułam strachu – to jednak wszyscy się na mnie gapili.
W książce autorka wzorowała się na prawdziwych historiach, czarnej pielęgniarki, którą oskarżona o zabójstwo niemowlęta. O mężczyźnie, który po wielu latach prześladowania czarnych (bicia ich i wyzywania) zmienił się o 180 stopni.
Wstrząsające opisy wyznawców „białej rasy”. Tak naprawdę dowiedziałam, się, że każdy z nas jest rasistą „biernym”. Zapominamy, ze bycie białym to przywilej, z którego korzystamy i nie myślimy o tym. Mamy większe prawa do bycia sobą, kariery, dobrobytu niż ludzie o czarnym kolorze skóry. Przyjmujemy za pewnik nasza pozycję i nie interesujemy się tym, że w naszych okolicach nie ma kolorowych ludzi, a w naszej firmie jedyną osobą o ciemniejsze skórze jest sprzątaczka.

Dla mnie jedna z najlepszych książek. Bardzo chętnie sięgnę po pozostałe książki tej autorki, – bo lubię książki, które poruszają trudne tematy, prawdziwe z życia wzięte i zmuszają do refleksji. Przesuń w lewo i odpowiedź na kilka temat o twoim rasizmie. 




niedziela, 4 listopada 2018

echo - seria czarnego lotosu - wymiata


E.K. Blair – Echo – seria czarny lotos
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 11 (1) 105/100
Pierwszy raz mogę z ręką na sercu powiedzieć, że druga część jest lepsza od pierwszej.
To nie jest książka dla każdego, bo to strasznie popi….. historia. Nie każdemu przypadnie do gustu. Jest tu przemoc, gwałt, ostry seks i skomplikowane relacje między wszystkimi bohaterami. Nikt tu nie jest normalny i prowadzący zdrowe relacje z otoczeniem.
Nina – już teraz Elisabeth, po zabiciu swojego brata i przyczynienia się do zabójstwa męża – próbuje na nowo ułożyć swoje życie. Spotyka osobę, którą powinna nie żyć i która jeszcze bardziej komplikuje jej życie. Zaczyna się zabawa, w której ona z kata staje się ofiarą. Wplątała się w intrygę głębszą niż myślała. Kiedyś pociągała za sznurki – teraz stała się marionetką, w grze, w której stawką jest jej własne życie.
"Całe moje ciało pokrywają rozkoszne sińce i strupy, dzieło mężczyzny, za którym moje serce wciąż tęskni. Kiedy na nie patrze, czuje się, jakby wciąż był ze mną' jakby pozostał na mnie ślad jego dotyk, którego moje ciało tak obsesyjnie pożąda."
Nic więcej nie napisze, żeby wam nie spoilerować fabuły. Ale tu życie głównej bohaterki zagmatwa się jeszcze bardziej. Na światło dzienne wyjdą nowe fakty, o których nie miała pojęcia. Dużo nowych osób, które powracają z przeszłości by życie Niny stało się koszmarem.
Tempo bardzo przyspieszyło od pierwszej części. Autorka serwuje nam, co chwila nowe fakty, których niestety zakończenia teraz nie poznamy, – bo trzeba poczekać na trzecią część. Ja powiem, że aż przebieram nogami żeby przeczytać jak to się zakończy.
Są tu rzeczy, których udajemy, ze nigdy nie mogły się zdarzyć. Często podczas czytania czułam – złość, wstręt i obrzydzenie a główna bohaterkę chciałam – strzelić po mordzie (innych bohaterów też).
"oddałabym wszystko, żeby móc wypłukać też brud ze swojego wnętrza, ale to niemożliwe"
Mocna i nieprzewidywalna – polecam, – choć wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu. Tą książkę kocha się albo nienawidzi. Ja jestem w grupie tej, co się zakochała. To moja ulubiona seria.

wtorek, 30 października 2018

będzie bolało - dziennik lekarza


Adam Kay – będzie bolało
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (11) 104/100
Każdy, kto choć raz narzekał na służbę zdrowia powinien tą książkę przeczytać. Sama pamiętam jak do jednego z lekarzy lepiej nie było przychodzić na umówioną wizytę tylko 3 godziny później. Bo gdy lekarz ma tylko 10 minut na pacjenta, a gdy ma się starsze pacjentki, które często lekarza pierwszego kontaktu traktują jak psychiatrę – to z 10 minut wizyta przedłuża się do 30 minut. Ale znów często się słyszy – jak lekarze, potrafią zbagatelizować pacjenta i odesłać go do domu, czego wynikiem jest śmierć tej osoby.
Służba zdrowia nie jest doskonała – jak widać, nie tylko w Polsce. Olbrzymia biurokracja i wszędzie cięcia – coraz mniej lekarzy a coraz więcej chorych i ciągle pomniejszane limity przyjęć.
Autorem książki jest były ginekolog-położnik. Opisał swój dziennik od momentu jak postanowił zdawać na studia medyczne aż do bycia starszym rezydentem. Często śmiałam się czytając, co pacjentki trzymały w miejscach intymnych lub z jakim problemem przychodziły. Często zabawne, ale tez pełne grozy prawdziwe historie. Lekarz często ma chwilę na podjęcie decyzji, która zaważy na zdrowiu lub życiu osoby, którą przyjmuje. Zszokowało mnie, że lekarze często pracują ponad wymiarowy czas pracy bez przerw. Przemęczeni i często bez prywatnego życia.
Autor wiele razy porwał pójść do teatru, wyjść po paczkę na pocztę, czy pójść na ślub przyjaciela. Często w ostatniej chwili pojawiał się pacjent, któremu trzeba było pomóc lub nie było, kogo wziąć za zastępstwo.
Smutne, ze leczą nas osoby, którym czas na hobby takie jak spanie – często nie ma czasu. Przemęczeni, często zarabiający niewiele więcej niż na kasie w Mc Donaldzie. Oczywiście przyjmują też w prywatnych klinikach, – ale w publicznych szpitalach źle się dzieje.
Bardzo fajna i dobra książka. Czyta się jak sekretny dziennik, który nie powinien wpaść w nasze ręce.
Dużo humoru – często czarnego. Najlepsze w tych historia jest to, że wydarzyły się naprawdę – to może smucić. Zawsze lubiłam dzienniki – i ten zdecydowanie najlepszy z tych wszystkich.



niedziela, 28 października 2018

naturalista- jak las może przerażać


Andrew Mayne - naturalista
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (9) 102/100
Ta książka wciąga jak bieszczadzki las. Gęsty, pełen tajemnic, mroczny pełny cudownych dźwięków. Na początku idziemy zauroczeni i zaciekawienia tym światem. Czujemy się bezpieczni, gdy widzimy drogę, z której tu przyszliśmy. W miarę czasu tak pochłania nas las, że zapominamy skąd przyszliśmy i przez to zamiast wracać na początek trasy – idziemy dalej w głąb. Już nie jest nam wesoło – zagubieni coraz bardziej wsiąkamy w sam środek lasu. Niestety książka nie ma zakończenia – wiec tak prędko z tego lasu nie wyjdziemy.
nareszcie nitypowy wątek. Niby thriller jak każdy inny - ale ma w sobie cos nowego tajemniczego.
Początek książki jest zwykły – o to zwyczajnie niedźwiedź zaatakował kobietę. I gdy profesor informatyki wpada na włos należący do niedźwiedzia grizzly – zabawa dopiero się zaczyna.
jeden człowiek przeciwko wszystkim. ucieka i musi udowodnić, że nie jest mordercą, a niedźwiedź, który zaatakował kobietę - jest czymś zupełnie innym.
Podejrzany Cray musi z ofiary przeistoczyć się w drapieżcę. Zabawa w chowanego dopiero się zaczyna.
W połowie książki już tak wsiąkłam w tą fajną i dość oryginalna fabułę, ze nie mogłam wprost oderwać się od czytania. No i niestety książka jest pierwszą częścią historii i nie poznamy zakończenia, co jest dodatkowym plusem. Czasem występują dłuższe opisy „biologiczne” „bio-inormatyczne”, ale nie są zbyt długie by nas znużyły.
Uważam, że atak niedźwiedzi grizzly był świetnym i oryginalnym tematem, na którym powstała ta historia. Więcej nie napiszę, żeby nie spojlerować książki i nie dać wam satysfakcji w okrywaniu tej świetniej książki. Thriller o tym, ze niekiedy to, co oczywiste jest prawdziwe. Czasem odpowiedź jest ukryta głęboko i tam gdzie się jej nie spodziewasz. Tylko czy po tej książce – odważysz się ponownie wejść do lasu. Ja z niecierpliwością czekam na drugą część ;)



wtorek, 23 października 2018

dobre miasto czy skrywany sekret


Mariusz Zielke – dobre miasto
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (9) 102/100
 Miks moich ulubionych książek: miejsca egzekucji, czarnej madonny, za zamkniętymi drzwiami. Jak się sporo czyta to wyobraźnia potrafi namącić i zrobić z kryminału – osobliwy horror.
Historia morderstwa w pewnym małym zapomnianym miasteczku. Na początku książka jak każda wieś wydaje nam się nudna i nie warta tracenia na nią czasu. Ale czasami trzeba chwilę przystanąć i zobaczyć, co się wydarzy.
Dziennikarka po wielu latach wraca do miasteczka, by przeprowadzić wywiad na temat morderstwa żony bogatego biznesmena. Małgorzata jednak zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę, bo wierzy w niewinność 3 skazanych. Tytuł i nazwa miasteczka "dobre miasto" była zamierzoną świetna ironią do tego co się w nim wydarzyło i nadal dzieje.
Jak na początku akcja jest trochę wolna to później autor serwuje nam huśtawkę nastrojów. Co chwila podrzuca nam nowy trop, który po pewnym czasie okazuje się fałszywy. Odkrywa nowe karty – jak wprawny iluzjonista, który w duchu szyderczo się z nas śmieje, że nam się wydaje, że znamy jego sekret. Ja do końca próbowałam rozgryźć zakończenie, ale jednak nie dałam rady.
Cieszę się, że polskie książki są tak dobre. Jest tu poruszony wątek pedofili w kościele, – co jest ostatnio tematem wielu rozmów przy polskich stołach. Przy czytaniu książki od razu ukazał mi się obraz serialu „plebania”. Każde miasteczko ma swoją tajemnice. Niby wszyscy się znają i wszystko wiedzą o sobie, ale im więcej otwartości tym więcej kłamstw i sekretów.
Mamy tu kryminalny wątek – szukanie zabójcy, małżeństwa – z pozoru doskonałego skrywającego tajemnicę za zamkniętymi drzwiami. Demony i egzorcyści jak w czarnej madonnie – wszystko okraszone polską komedią niczym wyjętą ze świata wg. Kiepskich.
Autor pozostawił otwartą książkę i mam nadzieje, że będzie druga część, bo przecież od początku wszyscy zadają pytanie – gdzie ta głowa? Może czytając książki głowy nie stracimy poczucie czasu i znów noc szybciej minie niż powinna.
Świetne dialogi, opisy wsi z czasów PRL. Trochę polityki, romansu i szczypta erotyki. Od 11 rozdziału wprost nie mogłam oderwać się od książki, (choć wcześniej przysypiałam nad pierwszymi rozdziałami). Może już taka jestem, – że wymagam fajerwerków od początku – i cieszę się, że dałam tej książce szanse, bo jest naprawdę dobra.


poniedziałek, 22 października 2018

czy umiemy uciec przeznaczeniu


Chloe Benjamin - immortaliści
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (8) 101/100
 Czy chciałbyś poznać datę śmierci. Jak przeżyłbyś życie wiedząc, kiedy umrzesz.
Czy lepiej żyć intensywnie i krótko. Czy długo i spokojnie.
Czwórka dzieciaków pewnego dnia poznaje tajemnicę ich dat. Od tej pory ich losem będzie rządzić przeznaczenie. Książka zadaje pytanie – czy nasze życie to wybór czy przeznaczenie. Bo czy naprawdę to nie prowokacja.
Najmłodszy chłopiec zaczyna życie na 10000%. Nie zdradza daty do samego końca, ale po jego zachowaniu możemy się domyślać, że nie pożyje długo. Nasuwa się pytanie, czy to wróżka nie skazała go na tą śmierć, – bo gdyby jej nie poznał, nie wyjechał z miasta – może żyłby długo, ale samotnie, nie na swoich warunkach. Jakby się to życie potoczyło nikt nie wie.
Druga siostra też zaczyna żyć po swojemu, nawet wobec sprzeciwu rodziny. Tu też nie znamy jej daty śmierci. Żadna z 4 dat nie jest wcześniej znana. Jej życie wydaje się dobre i ułożone aż do dnia, w którym pojawia się przewidziana data. Klara pomaga przeznaczeniu, bo wierzy w magię (sama jest magikiem). Na to jak postępuje ta bohaterka – nie jeden czytelnik może się oburzyć i przeżyć szok, – ale siła perswazji czasem jest silniejsza od nas.
Daniel – stabilna praca, żona – myśl, że znaczy się coś dla tego świata. Lekarz, który walczy z bezduszna machiną, jaką jest wojsko. W pewnym momencie będzie musiał wybrać pracę lub moralność. Jako jedyny znajdzie ową wróżkę by zmienić datę śmierci. Czy uda mu się oszukać przeznaczenie.
Czwarta Varya – najnudniejsza z rodzeństwa – chce żyć długo nawet za cenę bycia nieszczęśliwą. Dieta niskokaloryczna metodą na długowieczności. Tylko czy życie bez przyjemności ma jakikolwiek sens. Tu trochę się wynudziłam – wątek z małpami dla mnie ciut przy długi. Za to skrywany sekret ostatniej siostry – bardzo dobry.
każdy z 4 rodzeństwa będzie miał tajemnicę - ujawniona dopiero po śmierci. Czy gdyby było wcześniej wiadomo o tych zagrożeniach - ktoś by coś zrobił? czy pozostał nadal bierny.
Dopóki żyjemy – będziemy zadawać sobie pytanie – czy mamy wpływ na to, co robimy, czy jednak wszechświat już dawno przed naszymi narodzinami zaplanował rolę, które będziemy grać w życiu.
Świetna książka, którą czyta się na jednym wdechu. Oprócz wspomnianego rozdziału ostatniej siostry – wątek z małpami, który przynudzał – książkę uważam za rewelacyjna. Świetne opisy dialogi.
Trzeba pamiętać, ze akcja książki dzieje się po 1969 r., kiedy jeszcze nie znano leków na aids, hiv. Bezpłodności się nie leczyło. A telefony przenośne nie były tak mocno w użyciu. Bo w dzisiejszych czasach – ta czwórka mogłaby ujść przeznaczeniu.
A ty jakbyś przeżył życie gdybym dowiedział się, że po przeczytaniu książki się to stanie. Czy mimo wszystko przeczytałbyś ją? Czy wolał dalej żyć w nieświadomości.



czwartek, 18 października 2018

kolorowe sari przekleństwem kobiet w Nepalu


Edyta Stępczak – Burka w Nepalu nazywa się Sari
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (6) 100/100
Pamiętam oglądając kobietę na krańcu świata – jak mężczyzna chwalił się, że w aranżowanych małżeństwach nie ma tyle rozwodów, – co w naszych z miłości. Pamiętam, ze trochę nad tym rozmyślałam. Teraz wiem, że rozwodów nie ma gdyż kobieta z braku dostępu do edukacji, niemająca prawa do dziedziczenia czy podziału majątku po rozwodzie – nie ma wyboru – jak tkwić w złym małżeństwie.
Indie kojarzą się z kolorowymi Sari i 3 dniowymi weselami pełnymi radości i tańca. Niestety pod tą przykrywką często kryje się cierpienie kobiet. Czarownice kiedyś paliło się na stosie. Ten zwyczaj przetrwał w Indiach – czasem objęte z powodu czarnej magii wypędza się z wioski (to jest świetny sposób by pozbyć się żony i przejąć jej majątek) czasem oblewa kwasem, a czasem kamienuje. Kobieta jest wszechobecnym złem. To z jej powodu krowy padają, mężczyźni chorują, ziemia nie daje plonów. Wtedy kobietę oskarżają o czarną magie. Mężczyźni szamani są powszechnie szanowani, a kobiety najgorsze zło.
W kraju, gdzie czci się Boginie, kobiet się nienawidzi. Ta nienawiść jest jak zamknięty krąg, z którego trudno znaleźć wyjście. Dziewczyny gnębione i bite przez teściów i męża, gdy same stają się „panią domu” z ofiary staja się katem.
Książka jest cyklem reportaży i prawdziwych historii kobiet. Handel ludźmi to nie tylko prostytucja kobiet, ale też wykorzystywanie dzieci seksualnie i do prac, jak i tania siła robocza w postaci emigrantów. Historie, które przerażają i mrożą krew w żyłach.
Bogaci wykorzystujący dzieci, jako tania siła robocza. Żyjemy w świecie, gdzie w pałacach bogaczy pracują dzieci i kobiety – za możliwość spania na podłodze i miski ryżu. Pilnowanie córek, aby nie zhańbiły się honorem np. rozmawiając z nieznanym mężczyzną i w tym samym czasie chodzenie do burdeli. Nie jest łatwo być kobietą w Nepalu. W miejscu gdzie trzeba kilka godzin przed mężem wstać po to by przynieść wodę ze studni oddalonej o kilka kilometrów. Zrobić śniadanie i wysprzątać dom.
Ciężko napisać streszczenie tej książki, bo historie w niej opisane są jak z horroru. Tylko to dzieje się teraz, w tej chwili jak ja pisze ten tekst, a ty czytasz. W tej chwili jakaś kobieta jest oblewana kwasem, – bo spojrzała na innego, została wygnana z domu, – bo krowa zdechła, ktoś ją zabił, bo brat męża ja zgwałcił i one jest temu winna.
Wydaje mi się, że mężczyźni boją się siły kobiet i dlatego trzymają je w ryzach. Widać małe zmiany, – ale jeszcze dużo wody upłynie zanim kobiety będą traktowane na równi z mężczyznami i będą miały szansę na szczęście i miłość.


sobota, 13 października 2018

ciemna strona baletu


Anna Bińkowska – nie zapomnij o mnie
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (3,4,5) 99/100
Świetna książka w beznadziejnej okładce. Pierwszy raz napisze o okładce, że jest tandetna i przez nią nie sięgnęłabym po tą pozycję.
Za to w środku świetny kryminał rozgrywający się w okolicach Warszawy. Dwoje włamywaczy plądrując dom znajduje trupa. I od teraz będą musieli uciekać i zrobić wszystko by nie zostali wplątali z zabójstwo.
Po piętach drepcze im Iga mirska. Ofiarą morderstwa okazuje się balet-mistrz. Na jaw zaczynają wychodzić różne sekrety. Kto chciał zabić świetnego choreografa.
Świetne opisy baletu – często czułam się jakbym uczestniczyła w próbach do dziadka do orzechów. Bardzo dobrze szczegółowo przedstawione śledztwo (geny autorki po dziadku policjancie – dały znać). Zakochałam się w części z baletem.
W książkę wsiąknęłam już od pierwszej strony od epilogu. Świetne dialogi. Dla mnie książka dopracowana do najdrobniejszego szczegółu, jakim powinno być każde śledztwo w przypadku zabójstwa. Duży plus, ze osadzona w naszych realiach gdzie siatki z biedronką są na porządku dziennym.
Dla mnie jeden z lepszych kryminałów tego roku. Drugą część książki wprost pochłonęłam. Jak początek był bardziej opisowy tak druga część to napięta akcja tak, że można by było obgryźć wszystkie paznokcie czekając na zakończenie.
Końcowy epilog rozwalił tą książkę na maxa. Świetne zakończenie zakończenia.
Po tej książce ach chce się kupić bilet na jezioro łabędzie czy dziadka do orzechów, – bo można się rozmarzyć czytając tą historię z dreszczykiem. Piękny sport z bólem, który czai się tuż za kurtyną.



piątek, 12 października 2018

Alex Marwood - 3 ksiazki


Alex Marwood – Dziewczyny, które zabiły Chloe, zabójca z sąsiedztwa, najmroczniejszy sekret
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (3,4,5) 96,97,98/100
Po przeczytaniu 3 książek, mogę stwierdzić, że dziewczyny, które zabiły Chloe były najsłabsze. Najlepsza okazała się książka – zabójca z sąsiedztwa.
1. Dziewczyny, które zabiły Chloe – sekret, który po wielu wielu latach wypływa w końcu na wierzch. Dla mnie trochę nudna i przerysowana ta historia. Niby napięcie było, ale cos mi w tej książce przeszkadzało. Historia nastolatek, które przez głupią zabawę i szczenięce wybryki – skazały siebie na zakład poprawczy a przez nich jedna dziewczynka straciła życie. Książkę zaliczyłabym do kryminału lub książek dla młodzieży – do dobrego thrillera czegoś zabrakło. Niemniej książkę lekko się czytało.
2. Zabójca z sąsiedztwa – taka czarna komedia. Element grozy z napadami śmiechu. Jak upchnąć trupa w 5 osób nie wzbudzając sensacji. Książka skojarzyła mi się z naszym filmem – nie lubię poniedziałków, – bo tylko w taki dzień taka sytuacja mogła się przydarzyć. Świetnie się bawiła czytając tą książkę – kryminał z duża dawką komedii. Tak to jest z sąsiadami – często nic o sobie nie wiemy – a szczególnie w starych kamienicach kryje się nutka tajemniczości. Polecam
3. Najmroczniejszy sekret – wciągająca historia zaginięcia małej dziewczynki. Zakończenie sztos – nie spodziewałam się i naprawdę świetne. Czy 3 letnie dziecko może zniknąć bez śladu. Do czego mogą posunąć się ludzie, w obronie dostatniego życia. Czy bogactwo jest wystarczającym powodem by zamordować własne dziecko. Tematem przewodnim jest kryzys wieku średniego u mężczyzn – te ich latanie za młodymi studentkami. Okazuje się, że nie zawsze młoda kochanka służy zdrowiu faceta. Do czego młode dziewczyny posuną się by zdobyć serce starszego milionera. ;)
Polecam


książki zaliczyłabym do dobrych kryminałów. lub czarnej komedii. Nie czułam ani razu choc odrobiny strachu. Ale świetnie sie czytało szczególnie drugą pozycję.


sobota, 6 października 2018

dzisiaj śpisz ze mną


Anna Szczypczyńska – dzisiaj śpisz ze mną
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (2) 95/100



Kobietki – ile to razy jesteśmy świadkami jak Panowie po 40 szukają sobie młodych dziewczyn. Jak to jest, że facet starszy o 20 lat jest niczym bohater, podczas gdy starsza kobieta od swojego mężczyzny jest wyzywana od starych głupich krów. Na szczęście ten trend się zmienia, bo coraz więcej kobiet docenia młodszych partnerów, (bo bez viagry) dają więcej czadu niż starsi partnerzy.
Nie każda z nas może mieć młodszego partnera, – bo za wcześnie się urodziła i jednak kocha męża, (ale przecież nikt nie broni jej sobie pofantazjować). 

I właśnie o takiej fantazji jest ta książka.
Nina już w młodości dała się uwieść młodszemu chłopakowi. Po kilkunastu latach, jako mama dwójki dzieci i jako poprawna żona na swojej drodze spotyka młodszego stażystę, który przewraca jej świat do góry nogami.


Mąż, który albo jest w pracy, albo planuje szaloną samotna wycieczkę w góry – jest zawsze nieobecny. Seks już od dawna jest szybki, mechaniczny bez żadnych ceregieli. O grze wstępnej i flircie nie ma mowy. Trochę osamotniona zostaje na weekend sama w domu. Gdy kończy pracę – nigdzie się nie spiesząc postanawia iść na lampkę wina z młodym chłopakiem. Czy da się uwieść czy jednak wda się w romans.



Dziwnie się czyta książkę autorki, którą zna się osobiście (przelotem kilka razy z nią rozmawiałam, no i jej bloga czytam od dawna). Owsiane gofry z malinami lub masłem migdałowym – to wiem, ze to cała Ania. Reszta jest wytworem wyobraźni, ale książka jest tak dobrze napisana, tak autentyczna i ciepła, że czasem ganiłam się za to, by napisać do Ani – cos ty kobieto zrobiła;)
Książka łamie tabu, – jako by tylko mężczyzna miał prawo do umawiania się z młodszymi kobietami. Mężczyznom może uświadomić, że kobieta mimo bycia żoną, partnerką, matką jest ciągle kobietą i ciągle lubi sex i spędzać czas we dwoje. No i temat zdrady i pytania, – co potem i czy warto wyznać zdradę czy żyć całe życie z wyrzutami sumienia.


Świetne opisy Warszawy, a w historii Niny bądź jej koleżanek singielek– można odnaleźć siebie. Randki z Tindera i te wielkie rozczarowania facetami, którzy często traktują portal jak „darmowe dziwki na wynos” – przepraszam, za ten wulgaryzm, ale to prawda. Te wiecznie zmęczenie umawiania się pierwszy raz i te długie przygotowania, które często trwają dłużej niż samo spotkanie.
Świetna książka na jesienne wieczory. 

Z Lampką szampana i kawałkiem ciasta – wprost wymarzony pretekst by zostać pod kocem.

I sa tu sceny erotyczne







piątek, 5 października 2018

drugie życie Izabel

J.A. Redmerski – drugie życie Isabel
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 10 (1) 94/100

Dobry thriller psychologiczny, których mało na rynku. Przeważnie thrillery ocierają się o tak drastyczne sceny, że niekiedy wrażliwi czytelniczy – muszą przerywać by uspokoić swoje skołatane nerwy. Tu mamy napięcie, które powstaje w naszym umyśle niczym zmącona woda, która z każdą kartką ujawnia swoją głębie – by na koniec pokazać nam dno.

Drugie życie Sarai to wyważony thriller z nutką erotyzmu w otoczeniu tortur.  Sceny erotyczne są na tyle opisane by wyobrazić sobie scenę uniesienia, ale nie na tyle szczegółowe by się zgorszyć lub zasnąć z nudów niczym na 50 twarzach Greya. Wątek erotyczny jest tu, ale nie przesłonił najważniejszego wątku – miłości.  Opisy tortur są tu wyważone, że nie urażą wrażliwych czytelników, ale wnoszą duży plus do tej historii.

Dla mnie nie jest to brutalna historia – a raczej dobrze skonstruowany thriller psychologiczny. Nie od dziś wiadomo, że kobiety lubią „niegrzecznych chłopców”. Victor zabija „złych ludzi” na zlecenie. Nie ma prywatnego życia. Gdy odchodzi z zakonu dla Izabel – będzie musiał zmierzyć się nie tylko z uczuciem, którego nigdy nie znał „miłością’, ale też zrobić wszystko by Zakon go nie dopadł.  

Autorce udało się wyważyć opisy seryjnego mordercy, tak, aby po książkę mógł sięgnąć każdy.
Isabel a właściwie Sarai powraca w drugiej części #wtowarzystwiezabójców

Czy seryjny morderca może się zakochać czy tylko próbuje grać by zdobyć coś cennego. Czy kobieta przez kilka lat trzymana w zamknięciu będzie umiała na nowo ułożyć sobie życie.

Dziewczyna czując się pewnie postanawia działać na własną rękę i zabić Hamburga „mężczyznę z pierwszej części, który maltretował swoją żonę”. Nie tylko nie udaje jej się zabić mordercy, ale tez o mało nie traci życia. I wtedy na jej drodze znów pojawia się Victor.

Od tego momentu będzie coraz więcej komplikacji. Isabel nie tylko będzie uciekać przed swoim oprawcą, ale także przed bratem Victora i mężczyzną, którego chciała zabić, lecz zabrakło jej odwagi.
W pierwszej połowie książki życie Sarai toczyło się powoli. 

Za to w drugiej części aż przebierałam nogami kartkując następne strony. Nie spodziewałam się zakończenia, które było świetne.


Książka kończy się wstępem do 3 części, która będzie skupiała się na Fredriku. Nie mogę się doczekać.


piątek, 28 września 2018

sekrety i kłamstwa


Sylwia Trojanowska – Sekrety i kłamstwa
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 9 (7) 93/100
Magdalena prawie po 20 latach wraca do rodzinnego domu by pogodzić się ze swoim dziadkiem. Okazuje się, ze dziadek uknuł przybycie wnuczki by opowiedzieć jej historię i tajemnice, które skrywał od lat.
W książce mamy opisany dawny i dzisiejszy Szczecin. Pełne uroku uliczki. Rodziny się nie wybiera i często dobrze wygląda tylko na zdjęciu. Ja sama nie poznałam żadnego z dwóch moich dziadków, a babcia zmarła, gdy byłam mała i zawsze brakowało mi opowieść z tamtych dawnych burzliwych lat.
Bohaterowie książki uparci – każdy na swój sposób. Czy wybaczą sobie i zaczną żyć na nowo. Czasem to, co wydaje się złe jest następstwem traumatycznych przeżyć. Wojna ukształtowała naszych dziadków i babcie. Oni musieli szybko dorosnąć, w wieku 12 lat musieli zachowywać się jak 20latkowie. Często nie maja dobrych relacji z wnukami z powodu traumatycznych przeżyć w czasie wojny.
I taka historia tu występuje. Książkę czyta się jak rodzinne listy schowane na strychu. Już pożółkłe ze starości, ale pełne miłości i ciepła.
Z przyjemnością zatopiłam się w tej lekturze i odpoczęłam od seryjnych morderców. Na jesienne dni przy kubku gorącej kawy koi serce.
Książka jest pierwszym tomem i powoduje duży niedosyt. Bo jeszcze wiele spraw dziadek nie wyjaśnił, a jego czas w każdej chwili może dobiec końca. Ja z niecierpliwością czekam na drugi tom by dowiedzieć się, co kryją rodzinne tajemnice rodziny Starków. No i czy dziadek zdąży opowiedzieć swoja historie i pogodzić się z wnuczką zanim odejdzie z tego świata.
Ja uroniłam kilka łez czytając o cierpieniach ludzi w czasie wojny. Opisy były na tyle obszerne by wyobrazić sobie ból tych ludzi i na tyle zwięzłe by nie urazić wrażliwszych czytelników.
Polecam szczególnie wnuczkom, jako książkę, która może zainspirować was do rozmowy z waszymi dziadkami. Bo trzeba się śpieszyć, bo ludzie tak szybko odchodzą.



wtorek, 25 września 2018

Chrobot - czy miałeś szczęście


Tomasz Michniewicz - CHROBOT
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 9 (6) 92/100
 „Kiedy kończy się dzieciństwo? Gdy masz sześć, siedem czy dziesięć lat? Gdy pierwszy raz wychodzisz? Gdy choćby przez chwilę jesteś zdany tylko na siebie?”
Siedem różnych osób i siedem różnych miejsc na świecie. Ciągle słyszymy, że ciężka praca zawsze się opłaci i trzeba robić swoje. Tylko bez odrobiny szczęścia i startu z tej samej pozycji nie jest to tkaie oczywiste.
 Historie ludzi opisane w krótkich felietonach - mamy okazję podglądać ich świat od urodzenia aż do samodzielności.
Poznajemy Kanae z Japonii gdzie „ceremonie to jak odhaczanie kolejnych punktów planu na szczęśliwe życie. Będzie je odhaczać też później, spełniając następne oczekiwania. Najpierw nauka, podczas studiów znalezienie męża i później ciągła praca, by na starość móc odpocząć i mieć pieniądze by zwiedzić świat.
Juanita z Kolumbii, która sprzeciwiała się byciu damą i marzyła o karierze piosenkarki. Casey z USA, która zrozumie, że życie to nie American dream. Marggie z Ugandy, gdzie wychowanie przez bicie jest najlepszym sposobem dyscyplinowania dzieci.  Reilly z Zimbabwe, który musiał od dziecka polować by mieć co jeść. Madhuri w Indniach, gdzie w kolejce po wodę trzeba stać kilka godzin. Mika z Finlandi, gdzie niegrzeczne dziecko zostawia się w lesie by samo dało sobie radę.
Siedmioro dzieci w podobnym wieku z siedmiu różnych miejsc, Będą dorastać w tym samym czasie, ale nigdy się nie spotkają.
Jeszcze do końca roku daleko, ale uważam, ze jest to jedna z najlepszych książek, które czytałam. Uwielbiam podróżować i mieszkać u lokalsów i podpatrywać ich życie.
Bardzo się różnimy i nikt tak naprawdę nie wie, która droga jest najlepsza. Czy surowe wychowanie w Finlandii, gdzie bezrobocia faktycznie nie ma, a nawet pierwsza pensja pozwala na swobodne dorosłe życie. Czy studiowanie w Kolumbii, gdzie papier tylko kosztuje i nic nie daje. Czy brak dzieciństwa i ciągła praca w Japonii i największy odsetek samobójstw pośród młodych ludzi, którzy nie wytrzymują wyścigu szczurów i w których nie liczy się jednostka. Itd.
Oprócz śledzenia losów bohaterów, możemy dowiedzieć, się jak bogate kraje wykorzystują te biedniejsze. Wolontariat – och powiem wam, ze marzyłam, aby pojechać i pomagać, ale niestety wiele firm uczyniło sobie biznes z tych „naszych zachcianek pomocy”. Byłam jedną z tych oburzonych, które nie mogły pojąć, dlaczego za wolontariat trzeba płacić. Ta książka otworzyła mi oczy na to pytanie.
Pewnie teraz lub ostatnio piliście sobie kawę w jednej z sieci kawiarni i chodzicie w ciuchach kupionych w sieciówkach. Często są to rzeczy okupione cierpieniem dzieci (ludzi). Przepyszna kawa z Afryki, która budzi nas rano do życia i którą kupujemy za duże pieniądze – to ciężka praca ludzi, którzy za swoja pracę dostają nędzne wynagrodzenie.
W Afryce często roczny koszt nauki dziecka to 50 zł. My często podróżując po świecie potrafimy się targować do upadłego i być szczęśliwym, jeśli kupimy cos po taniości. Czasem tylko to nie ma sensu. Bo gdy następnym razem będziemy targować się o drobne pomyślmy, ze te kilka złotych może komuś starczyć na kilka dni by wyżywić rodzinę, że te pieniądze można odłożyć na naukę jednego z wielu dzieci, i zmienić jego świat.
Chcemy mieć wszystko tanie i najlepsze. Często w tym pędzie zapominamy o człowieczeństwie. Owszem możemy pojechać do dobrego hotelu w Afryce gdzie właścicielem jest ktoś z zagranicy, który by nie płacić podatków zarejestrował się na wyspach owczych. Możemy sobie myśleć, przecież on daje prace tylu ludziom – pensje, które ciężko starczają na podstawowe potrzeby, ale lepsze to niż nic. Gdyby uczciwie płacił normalne pensje i podatki nie miałby kilku miliardów dochodu z tego biznesu. Lepiej pojechać do domu, pensjonatu, który prowadzi lokalna rodzina i tam zostawić pieniądze. Przecież hotele wszędzie wyglądają tak samo. A od innych kultur można dużo się nauczyć.
Książka kontrowersyjna, ale budzi emocje i zmusza do zastanowienia się, w jakim świecie żyjemy, a w jakim chcielibyśmy żyć. Wciągnęła mnie bez reszty i często przyprawiała o szybsze bicie serca. Prawdziwa i szczera do bólu.
Bo tak naprawdę dużo zależy od szczęścia, które sprawiło, że urodziłeś się tu a nie gdzie indziej. Więc nie osądzaj kogoś, ze mu nie wyszło i zastanów się, po co to wszystko.
Polecam ocena 10+/10
Życie pisze najlepsze scenariusze i książki.



czwartek, 20 września 2018

13 minut - dramat dla młodzieży


Sarah Pinborough – 13 minut
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 9 (5) 91/100
Spodziewałam się dobrego i mrocznego thrillera, a znalazłam dobrą powieść dla młodzieży.
Pierwsza część była dla mnie strasznie nudna, że chciałam odłożyć ją na półkę i dać sobie spokój. Ale słyszałam tyle dobrych recenzji, ze się nie poddałam. Druga część o wiele bardziej przypadła mi do gustu. Nareszcie cos się działo.
Chyba jestem za staram na młodzieżową literaturę, bo szkolne problemy, pierwsza miłość, zauroczenie to dla mnie już bardzo odległy wręcz galaktyczny temat i nudziłam się podczas czytania.
Nie było dla mnie żadnego napięcia czy elementu dramatu. Dobry kryminał, ale raczej do thrillera mu dużo brakuje. Przez pierwszą część książki brnęłam tak wolno jak mucha w smole, za to druga część minęła mi szybko.
Nie jest to zła książka pod warunkiem, że lubi się tą literaturę. Ja nie żałuję, że poświęciłam czas na jej przeczytanie.
Jest to historia znudzonych nastolatek, którym z nudów przychodzi abstrakcyjny plan, który ma tragiczny finał. Pokazuje, jak dzieci pozostawione same sobie wpadają na pomysły, które zmieniają ich życie. Nastolatki, którym w głowach się poprzewracało, – bo z wysokim kieszonkowym i zajętymi non stop rodzicami – zagubiły się w swojej okrutności.
Wypadek, zemsta dziewczyn i szkolne problemy to mocne atuty tej książki. Ale brak psychopatów, morderstwa, chwil grozy i napięcia, co mogłoby świadczyć o tym, ze jest to thriller.
Jest to powieść dla młodzieży. Ja, która już dawno skończyłam szkołę, że powoli zapominam nazwę liceum, do którego chodziłam, ciut się wynudziłam.


niedziela, 16 września 2018

życie stewardesy - podróż do nieba


Olga Kuczyńska – życie stewardesy
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 9 (4) 90/100
Od dłuższego czasu obserwuję Olgę Kuczyńska na Instagramie i jej profil „życie stewardesy”. Ale powiem szczerze, że nabyłam tą książkę w promocji, 3 za 2 – czyli dodałam ja do koszyka, bo teoretycznie miałam ją gratis. Pomyślałam, że co może być fascynującego w pracy stewardesy.
I tu się zawiodłam, – bo książka od pierwszych zdań okazała się ciepłą fascynującą książką o tym jak Olga krok po kroku spełniała swoje marzenie o byciu Stewardesą. Podziwiam ja za to, że w wieku 15 lat wiedziała, co chce robić i nigdy się nie poddała.
Uwielbiam podróżować, ale podróż samolotem traktuje, jako szybki środek komunikacji. Stewardesy zawsze traktowałam, jako panie, które maja uprzyjemniać podróż. Z książki dowiedziałam się, że ich praca jest naprawdę ciężka a podawanie napojów to jedna z najmniej ważnych rzeczy, które muszą robić.
To nie tylko książka o pracy stewardesy, ale też książka o marzeniach i o miłości. Gratuluję talentu autorce, bo z jej historii od samego początku bije ciepło i radość. Nie mogłam się oderwać od tej książki i zarwałam noc by ją dokończyć. Trzymam kciuki za marzenia Olgi. Wspaniała osoba, która ma wspaniałe wielkie serce i nie odwraca głowy, gdy widzi, że ktoś potrzebuje pomocy. Zmieniłam życie pewnej dziewczynki z Indii.

Napisze – krótko – przeczytajcie tą książkę, – bo dla mnie jest to jedna z lepszych książek tego roku. Niby prosta, ale pełna emocji i ciepła, – które jest zasługa autorki. Jeśli lubicie podróżować przeczytajcie książkę, która zmieni wasze podejście do latania i obsługi samolotu.

„pewnego dnia wszyscy odlecimy.
Wybierzemy się w podróż wolną od kosztów.
Nie martw się o miejsce, będzie potwierdzone.
Ten lot jest zawsze o czasie.
Twoje dobre czyny będą twoim bagażem.
Człowieczeństwo będzie twoim paszportem.
Wizą będzie miłość …..
Upewnij się, że robisz wszystko, aby ten ostatni lot do raju był twoim zasłużonym z biznes klasie.”



czwartek, 13 września 2018

Dietoland - czy szczupła znaczy szczęśliwa


Sarai Walker - dietoland




#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 9 (3) 89/100
„To niesłuszne, żeby kobiety musiały się zakrywać przed męskim spojrzeniem. Po czyjej stronie leży problem: kobiet, które dopuściły się straszliwej zbrodni istnienia, czy też mężczyzn, którzy postanowili je uprzedmiotowić? Jeśli widok niezakrytej kobiety cię razi, to nie wychodź z domu albo zasłoń sobie oczy. A najlepiej wypal je sobie kwasem. Wtedy już nigdy nie będziesz musiał patrzeć na nic, co mogłoby cię urazić.” – uwielbiam ten tekst ;)
Plum – kobieta z duża nadwagą – ma zaplanować operację żołądka, dzięki której w ciągu 9 miesięcy zrzuci wszystkie zbędne kilogramy. Kupuje kolorowe ciuchy już na swoją szczupłe nowe ciało i fantazjuje jak to jej się życie zmieni. Będzie robiła to wszystko, czego do tej pory nie mogła. Pewnego dnia spotyka kobietę, która w zamian za wykonanie kilku zadań dostanie 20 000 dolarów.
Książka bardzo feministyczna, co może potwierdzić wstawione przeze mnie cytat. Dążymy do bycia szczupłym często zapominając, ze żyjemy tu i teraz i gdy nie pokochamy siebie teraz szczuplejsze ciało nic nie zmieni w naszym życiu. Książka skłania do refleksji.
Sama fabuła jest niezła, ale wątek kryminalny dla mnie tragiczny. W ogóle mógł nie istnieć, a zakończenie było mega przekombinowane. Trochę wiedziałam jak czuje się Plum, bo sama kiedyś miałam 15 kilo nadwagi. Pamiętam te obsesyjne liczenie kalorii, diety białkowe, bananowe itd. Wyboru Plum dotyczącego operacji jak i zachowania się podczas wykonywania powierzonych zadań nie akceptowałam. Dla mnie równowaga leży gdzieś po środku – akceptacja, a obżeranie się do granic możliwości to zupełnie inna para kaloszy. Książka w większości mi się podobała, choć jak już wspomniałam watek kryminalny był do bani. Ta agresywność do facetów jak i przyklejanie łatek do ładnych kobiet „ruchalne” było trochę słabe. Dzielenie na świat kobiet, które nic nie robią ze swoim wyglądem i na takie, co się ulepszają. Nie ma nic złego w polepszaniu siebie (no zrobienie cycków jeśli jest się płaskim jak deska), jeśli to podniesie jakiejś kobietę samoocenę. Uważam, że wszędzie jest umiar a tu czułam, ze kobieta, która dba o siebie chce tylko podobać się mężczyznom – tak żeby chcieli się z nią przepaść.  WTF
Książkę polecam – bardzo fajnie i szybko się czytało mimo tych minusów.
Podobno powstał serial na podstawie tej książki

sobota, 8 września 2018

moje serce w dwóch światach. co zrobiła Lou


Jojo Moyes – moje serce w dwóch światach
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 9 (2) 88/100
„pomyślałam o kompromisach, na jakie idziemy, żeby usprawiedliwić swoje decyzje.”
Lou ma chłopaka, dostała wymarzona pracę w Nowym Yorku, ale mimo wszystko ciągle jest tą małą niezdecydowana dziewczynką. Chodzi do pracy, codziennie telefonuje do Sama, który został w Londynie do czasu, gdy spotyka Josha. Josh nie jest zwykłym chłopakiem – jest tak podobny do ukochanego Willa, że dziewczyna traci dla niego głowę.
Czy dla nowej znajomości dziewczyna rzuci obecnego chłopaka. Czy w końcu dorośnie i zacznie żyć tak jak chce, a nie tak jak inni tego oczekują.
„to bzdura, ze my kobiety, możemy mieć wszystko. Nigdy nie miałyśmy i nigdy nie będziemy mieć. Zawsze musimy dokonywać trudnych wyborów.”
Zdecydowanie jest to moja ulubiona część z tej „trylogii”. Choć przyznam szczerze, ze nie wiem, dlaczego Pani Moyes akurat Polkę – wybrała, jako osobę, która nie jest zbyt bystra, nie umie mówić po angielsku i trochę kombinuje. Fakt to tylko historia, ale gdy występuje ktoś z polski, kto ewidentnie nie grzeszy rozumem – to nie jest miło. Strasznie irytowała mnie ta dziewczyna – aż miałam ochotę przyłożyć jej, albo żeby cos jej się stało i opuściła ta historię.   
„Jak bardzo kształtują nas ludzie, którzy nas otaczają, i jak z tego powodu trzeba uważać, wybierając ich, a potem przyszło mi do głowy, że mimo wszystko może okazać się, że trzeba ich utracić, żeby tak naprawdę odnaleźć siebie.”
Lou też czasami potrafiła zachowywać się jak rozkapryszona pięciolatka, której zabrano lizaka. No, ale napisze szczerze, że czasami czytając ja widziałam dawna siebie. My kobiety lubimy rozwarstwiać problemy na miliony małych problemików i w jednym zdaniu potrafimy doszukać się tysięcy podtekstów i pytań, – co on miął na myśli. Wiec często uśmiechałam się czytając jej przygody z mężczyznami.
To chyba najradośniejsza część. Po drugiej byłam bardzo zniechęcona, ale ta część zdecydowania przywróciła mi wiarę w Jojo Moyes. Chciałabym zobaczyć ekranizację tej części i zobaczyć Sama, którego bardzo polubiłam. Zdecydowanie to on przykuł moją uwagę i nadał tej historii nutki erotyzmu.
Polecam – szczególnie na jesienne wieczory.

czwartek, 6 września 2018

Jojo Moyes - zanim sie pojawiłeś - miłość nie zna granic


Jojo Moyes – zanim się pojawiłeś
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 9 (1) 87/100 książki na podstawie, których powstał film lub serial
Filmu jeszcze nie widziałam i po drugiej części tej trylogii byłam trochę zniechęcona do tej historii. Ale cieszę się, ze ja przeczytałam, bo bardzo mi się spodobała ta wzruszająca historia.
Lou Clark – słodka niezdara. Ma pracę, którą lubi i chłopaka, którego chyba kocha. Pewnego dnia traci pracę w kawiarni i w pośredniaku znajduje ogłoszenie o poszukiwaniu opiekunki do chorego mężczyzny. Nie wie, że tym mężczyzną będzie przystojny młody bankier, który nauczy ją żyć. On bez wiary w życie, ona bez ambicji i spotkanie, które oboje ich zmienia.
Czasem patrząc na nasze życie – myślimy sobie jak los sobie z nas zakpił. Fan sportów ekstremalnych doznaje ciężkiego wypadku na ulicy tuz pod jego firmą. Z człowieka, który żył pełnia życia został skazany na ciągłą opiekę. Sparaliżowany od szyi w dół nie widzi sensu dalszego życia. Z rodzicami idzie na układ, czego zwiastunem jest pojawienie się młodej opiekunki.
Oprócz pięknej historii, mamy tu poruszony problem chorych ludzi i prawo do eutanazji. Ciężki temat, który kłóci często się z naszą wiarą, w to, ze to zabawa w Boga. Drugim problemem jest prawo do miłości osób niepełnosprawnych.
Uwielbiam książki, które w historii niosą przesłanie i zmuszają do myślenia. Między banalna historią niezdarnej młodej kobiety, której życie przecieka przez palce kryją się piękna historia o marzeniach. Zycie jest tak krótkie i kruche, ze odkładanie marzeń na przyszłość może nigdy nie nastąpić. Żyjemy tu i teraz i powinniśmy życie traktować jak największy dar.
 Polecam tą książkę – a ja idę obejrzeć w końcu film ;)

wtorek, 4 września 2018

RPA bez rezerwacji . część 1 Pretoria i JHB


RPA bez rezerwacji
Gdy przeglądasz sobie instagramowe profile podróżnicze – czasem masz wrażenie, że zdjęcia są podobne do siebie. Gdyby nie podpisy pod zdjęciami – nie wiedziałbyś czy to słoneczna Hiszpania, gorącą Brazylia czy kolorowe Maroko. Wypasione hotele i te same zdjęcia niczym „kopiuj wklej” różniące się tylko osobą w tle. Zdjęcia przeciągnięte przez Instagramowe filtry, wstawanie w nocy i kilkugodzinne czekanie na najlepsze ujęcie by pokazać piękno tego miejsca.

Gdy przyjeżdżamy na miejsce okazuje się, ze rzeczywistość trochę się różni. Bo piękna panorama była wykonana w hotelu, – na którą większość nas nie stać, a przy zabytku jest tyle tłumu, że oprócz miliona obcych ludzi na zdjęciu – ledwo można dostrzec to, co chcieliśmy uwiecznić na zdjęciu.
W łazience w hostelu nie ma pięknej marmurowej wanny wypełnionej kwiatami. W pokoju nie czeka na nas kosz z owocami, a przez okno widzimy jedynie ciemność. Większość z nas nie może sobie pozwolić na 5 gwiazdkowe hotele i profesjonalnego fotografa i sztabu specjalistów, którzy przygotują cię do zdjęcia roku.

Ja z ograniczonym budżetem, bez planu i samotnie podróżuję często słysząc „jak tu dotarłaś, – bo tu nie spotykamy turystów”. Zabieram was do RPA – bez blichtru, drogich pałaców i oglądania skrajnej biedy. a do RPA zaprowadziły mnie dwie książki, które polecam też przeczytać - Trevor Noah - Nielegalny i Kevin Richardson - zaklinacz lwów. 

Gdy pierwszy raz wyruszałam sama – chciałam wszystko zaplanować i mieć kilka planów ewakuacyjnych by nic nie mogło mnie zaskoczyć. Oczywiście wszystko sypało się w drobny mak i powodowało tylko frustracje i zabierało mi frajdę z podróżowania. Dlatego tym razem zaplanowałam sobie tylko pierwsze dwa dni w Johannesburgu, które niestety tuż po przyjeździe musiały być mocno zmodyfikowane.

Po 25 godzinach lotu z przesiadkami w Johannesburgu powitał mnie Polak – mieszkający od ponad 30 lat w RPA. Na dwa dni przed przylotem do JHB nie miałam noclegu i liczyłam na cud. I wtedy Odezwał się Grzegorz, który wysłał mi krotką wiadomość z zaproszeniem do jego domu „fajnie by było porozmawiać po polsku”. Zgodziłam się bez chwili wahania z nadzieją, że weekend spędzę w miłym towarzystwie.



Niestety po przyjeździe na miejsce okazało się, że mój gospodarz lekko zmodyfikował plany i wyjeżdżał na weekend, więc mógł mnie tylko ugościć tą pierwszą noc. Przy butelce wina i pełnej misce krakersów i opakowania ptasiego mleczka (zawsze mam kilka opakowań, jako podziękowanie za gościnę) znalazłam osobę w Pretorii, która z przyjemnością zgodziła się mnie ugościć przez następne dwa dni i noce. Na chwilę jeszcze wstąpiliśmy do rodziców, mojego uroczego gospodarza, na talerz domowego rosołu i tak zakończyliśmy ten dzień.


Pierwsza noc była miła, ale też pełna szoku. Niestety w RPA w prywatnych domach często nie ma ogrzewania i nocą temperatury oscylujące wokół zera mogą dać w kość. Na szczęście ubrałam się w dres grube skarpety i pod 3 kocami zasnęłam jak dziecko. No cóż zamiast zwiedzania Johannesburga postanowiłam zwiedzić Pretorię. Na szczęście walizkę mogłam zostawić u mojego gospodarza i tylko z podręczną torbą wyruszyłam na peron kolejowy po nową przygodę.


Bielizna termo aktywna i sportowa odzież biegowa doskonale sprawdziła się w zimowej aurze RPA.
W RPA rozkład godzin przyjazdu pociągów jak i zasady ruchu drogowego są tylko propozycją, którą nie każdy przyjmuje. Tak, więc jeden pociąg mi uciekł, bo stanęłam na końcu peronu i gdy już dobiegłam do wagonu – drzwi przede mną się zatrzasnęły. Na drugi czekałam ponad godzinę, bo akurat był strajk kolejarzy. Co prawda nigdzie mi się nie śpieszyło, ale oddałabym królestwo za kubek gorącego napoju na tym wietrznym odkrytym peronie. Gdy już prawie zamarzłam – nareszcie pociąg nadjechał i w cieple mogłam rozkoszować się krajobrazem cudownej Afryki. Gdy odkręcałam butelkę z wodą – natychmiast przy mnie pojawiła się obsługa pociągu i delikatnie zwróciła mi uwagę, że jedzenie i pice w pociągu jest zabronione. Bardzo spragniona musiałam odłożyć butelkę i przeczekać półgodzinną podróż z Johannesburga do Pretorii.




Bez braku Internetu, bez działającego Ubera jakoś znaleźliśmy się w Pretorii by razem spędzić miły dzień. Mojego towarzysza podróży nie było trudno znaleźć w tłumie. Jego dredy było widać z daleka (mimo, ze to popularna fryzura to się wyróżniała) Nie wiem, w której części miasta byłam, ale niewątpliwie byłam jedyną białą kobietą, która przechadzała się ulicami w tym miejscu.
Miejsce, w którym miałam spać okazało się małym pokojem z łóżkiem z czarną pościelą (oj pomyślałam, że przydałabym się Dorota Szelągowska w wytłumaczeniu, czego nie należy robić by pomniejszyć optycznie i tak mały pokój ;). Ale w sumie było czysto i ciepło – wiec zostawiłam rzeczy i wyruszyłam zwiedzić okolicę.

ja nie zwracałam uwagi na kolor skóry, ale mój przyjaciel to widział. Czarni nie lubią białych miejscowych, którym wydaje się, ze są lepsi. Ale nie znaczy to, że nie lubię wszystkich białasów - tylko tych co się wywyższają - czyli sprawdza się powiedzenie - "agresja budzi agresję" - czyli błędne koło. Dla mnie liczy sie wnętrze a nie kolor naszej skóry. są źli biali i źli czarni i na odwrót. Kolor skóry nie powinien definiować tego kim jesteś.




 na środku ulicy można kupić wszystko (banany, awokado, mango, ładowarkę do telefonu), ale także można zobaczyć klaunów, mimów itd.



RPA ma 3 stolice, (bo przecież – jedna to by było zbyt prosto), jeśli ktoś z was nie wiedział. Pretoria jest jedną z nich i zalicza się, jako (stolica egzekutywna). Nie jestem wielbicielką Uberów ani taksówek – wolę zwykłe lokalne środki lokomocji lub spacer.
Choć kilka kilometrów spaceru nigdy nie stanowiło dla mnie problemu to jednak przeciskanie się pomiędzy górami śmieci nie było zbyt przyjemne. Na początku poszłam tam gdzie większość turystów – pod pomnik Nelsona Mandeli. Mnóstwo turystów i kijków do selfie by zrobić sobie zdjęcie z wielkim pomnikiem człowieka, którego czyny po tylu latach dużo osób krytykuje.
Pamiętam kiedyś jak w Polsce łatwiej było znaleźć knajpę sushi, pizzerię niż polska domową kuchnię. W RPA na każdym rogu są fastfoody. Ryba z frytkami i frytki z frytkami to codzienność Afrykańczyków. Wpływ kolonii Holenderskiej i Brytyjskiej czuć na każdym stole. Przesłodzone desery dają wrażenie, jakby ilość cukru w cukrze była tam wyższa niż u nas. Jeśli prosisz danie bez frytek lub ich nie zjadasz – patrzą na ciebie jak na kosmitę. Jednak największym problemem było dla mnie wypicie afrykańskiej kawy. Niestety wszędzie królowały „włoskie kawy”, a kupno lokalnej kawy było dużym problemem.



Bardzo spodobały mi się stanowiska – typu – „mydło i powidło”. My przyzwyczailiśmy się, że wszystko, co stare po prostu się wyrzuca i kupuje nowe, bo nas na to stać – tak się wszystko reperuje. Na ulicach stoją małe straganiki, gdzie za około naszego 1 zł kupisz 3 opakowania chrupek bądź kilka bananów czy też na miejscu zacerują ci gacie czy zreperują radio. 



Afrykańczycy nigdzie i nigdy się nie spieszą. Każdy pyta cię jak ci mija dzień, jak się czujesz, co u ciebie słychać i często wizyta w supermarkecie a raczej kolejka do kasy trwa w nieskończoność z powodu tych pogaduch.

Nie wiem czy kojarzycie takie przyczepki do butów informujące, ze to są buty ze skóry. Taki kawałek skóry przyczepiony na koralikach. W Pretorii nie tylko nie urywa się tych kawałków skóry, ale nosi tak by było je widać, bo to jest cool. Ale najbardziej rozwaliła mnie „gangsterska moda”, czyli spodnie prawie opuszczone do kolan tak by było widać gacie pod nimi. O mało nie pękłam ze śmiechu jak zobaczyłam gacie w słodkie misie. Wyobraziłam sobie wpadających rabusiów z pistoletami w dłoniach i w tym słodkich gaciach w misie;) Mój przyjaciel nie zrozumiał, dlaczego tak bawi mnie jego styl ubierania.


Po włoskiej kawie chciałam zjeść cos afrykańskiego, byle nie fastfood. Mój przyjaciel zaprowadził mnie do typowo lokalnej knajpy. Cos jak sklep rzeźnika, gdzie możesz kupić mięso i zanieść je do domu by przyrządzić z niego obiad – bądź poprosić o przyrządzenie na miejscu. W RPA mówi się „mięso to mięso, a kurczak to sałatka”. Wołowina jest tam bardzo dobra i tania (w porównaniu do naszych cen”. Zamówiliśmy obiad składający się ze steku, kiełbasy, papki Pap (z kukurydzy) i chakalaka (ostrej sałatki z marchewki). I do tego bardzo dobre afrykańskie piwo. Prosto tanio i smacznie. Mimo, ze byłam jedyną „białą osobą” w tym miejscu nie czułam się ani zagrożona ani źle. Za to ilość jedzenia, jaką zamawiali osoby siedzące obok mnie, szokowała. Lubią dużo mięsa !!!!
Pretoria nie jest turystyczna i nie ma zbyt wiele do zaoferowania, ale tu można zobaczyć prawdziwą Afrykę. W Afryce nadal jest podział na kolor skóry. Są dzielnice białych i czarnych. Oczywiście powoli to zaczyna się mieszać, gdyż do Afryki przybywa coraz więcej białych ludzi (potrzeba jest dużo wykwalifikowanych pracowników, którym dobrze tu płacą). Mnóstwo dzieciaków, które za mniej niż 1 zł muszą przeżyć, dlatego żywią się tanimi chrupkami lub popcornem. Mnóstwo śmieci na ulicach i jeszcze więcej bezdomnych na ulicy. Bogaci turyści jeżdżą do Soweto zobaczyć głód i nędzę. Płacą za to dużo kasę by z dachu luksusowego autobusu popatrzyć na biedę. Tu można przejść się po prostu ulicą, by doświadczyć tego samego.





Po całym dniu wieczorem zmęczona wracałam do domu jedząc pączki (street food) i szczęśliwa, ze położę się spać. Ale jakby było tak łatwo było by nudno. Okazało się, że zgubiliśmy klucz od mieszkania i trzeba było wyłamać drzwi. Jak nie boje się podróżować sama, tak zasnąć bez możliwości zamknięcia drzwi mnie przerażało. Więc po znalezieniu darmowego wi-fi znalazłam osobę, która zaoferowała się po mnie przyjechać i zabrać mnie do siebie. 

Jeszcze przed opuszczeniem Pretorii mój gospodarz za punkt honoru postawił sobie ugościć mnie jak królową i ugotował kolację. Była bardzo smaczna, choć bardzo tłusta. oni bekon smażą na litrze oleju. Dostałam kluski (słowo al dente u nich nie istnieje, najlepsze są rozgotowane kluchy) z rybkami z puszki i bardzo ostro przyprawione. 



chcecie znać dalszą część ;)))?

następny przystanek okazał się być w następnym mieście o czym dowiedziałam się nad rankiem. Ale są takie w życiu momenty, że „to, ze masz dach nad głową przesłania ci cała resztę”. 

Przyjechał po mnie uroczy holender, którego akcent był tak niezrozumiały, że po prostu kiwałam głową i uśmiechałam się, kompletnie nie wiedząc, co do mnie mówi. Samochód wyglądał tak, ze w Europie nie byłby dopuszczony do ruchu. Na kolanach kierowcy siedział duży spasiony labrador, wiec to, że dojechałam na miejsce było dużym sukcesem. Tak o to dojechałam do miasta Centurion. A konkretnie wylądowałam na farmie ;) gdzie poczułam się torchę jak aktorka na planie serialu „Dr Quinn”.

c.d.n.






p.s. bardzo bym chciała podziękować autorowi bloga Masy Perłowej i polecić wam ten blog http://www.masaperlowa.pl
gdzie przed wyjazdem znalazłam wiele ciekawych wskazówek o RPA