INSTAGRAM

Instagram

czytam pierwszy

Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

piątek, 10 lipca 2015

włoskie szalone wakacje - część 2 jezioro Como/ Werona

jezioro Como - oddalone zaledwie 40 minut pociągiem od zatłoczonego Mediolanu.

bardzo dużym utrudnieniem w podróżowaniu po Włoszech jest brak Wifi/ internetu dla obcokrajowców ;((


bilety na koleje regionalne można kupić przez internet ale i w automatach na dworcach bądź w okienku kasowym ;)))

kupuje się bilet na konkretną trasę i można go wykorzystać kiedy sie chcę. trzeba tylko skasować bilet na dworcu - przed wejściem do pociągu. bilet jest ważny 6 godzin od momentu skasowania ;))

można znaleźć kilka restauracji, które udostępniają wifi - ale one są często tak powolne, że rozłączaja się po chwili


na dworcu centralnym, przed dworcem - na szczęście jest szybki internet - wiec można sprawdzić mapę i inne przydatne rzeczy w telefonie ;)))


Como było przepiękne. przeszłyśmy dość spory kawałek dołem jak i górą ;))


no i tam znalazłyśmy w końcu tego co szukałyśmy w Mediolanie - sklepu spożywczego gdzie nareszcie kupiłyśmy zapas wody ;)))



zaczynamy zwiedzanie














bardzo spokojne miast, mało samochodów, chłód od wody, urocze knajpki i moje ulubione piekarnie, gdzie kupiłam canneloni - najpopularniejszy włoski przysmak - cienkie kruche ciasto oblane z wewnątrz czekoladą wypełnione twarożkiem ricotta ;)))








 będę tęsknić. cudowne miejsce ;)) akie jakie lubię - gdzie czas płynie powoli a ludzie zwalniają tempo i wsłuchują się w naturę ;)))

zmęczone po całym dniu , rankiem wyruszamy w moje wymarzone miejsce - zabieramy bagaże bo dziś nie spędzimy nocy w pokoju naszego gospodarza

  - do miasta miłości - Werony 
cel - znaleźć ROMEA

walizki zostawiamy w depozycie - ta same cena co w Mediolanie 5 euro za pierwsze 6 godzin, później 90 centów za godzinę

 energetyczne śniadanko na dworcu i trochę snu podczas podróży ;))


nie ukrywam, że moim celem jest sweet focia na balkonie Julii i złapanie jej za cycek na szczęście ;)))
na początku miła wiadomość - jest wifi - dla turystów- logowanie za pomocą konta na fb ;)))
działa prawie w całej Weronie i bardzo pomaga np gdy szukamy ulicy i włączamy mapę google ;)))


na szczęście - liczę na te w miłości bo tu mam największego pecha ;))) 






 przed domem Juli panują tłumy, ale na szczęście niezbyt dużo ludzi wchodzi do środka - bilet 6 euro - chyba dla większości ludzi jednak za dużo - ale to dobre, bo jest czas by zwiedzić muzeum i stanąć na balkonie ;))) i warto wydać te 6 euro - bo to takie romantyczne miejsce ;)))



Arena - jest w renowacji i przygotowywana do spektaklu - wiec nie weszłam do środka ;))








o zwiedzaniu udałyśmy sie na pizze. zaraz koło areny w jednej z mniejszych ulic jest niepozorna pizzeria - jadłam pizze w wielu miejscach - ale ta była mega pyszna - mój number jeden zaraz po tej z Neapolu ;)))
polecam ;)) łatwo ją znajdziecie ;)






jeszcze przeszłyśmy obok grobu Julii - cena 6 euro by podobno zobaczyć kawałek czegoś co przypomina wannę to jednak nas zniechęciło by wejść


no i odwiedzić dom Romea ;)) nie piszą o nim w przewodniku ale - gdy sie  poszpera w necie można znaleźć adres ;)))

udało się 



lekka przekąska bo upał dawał sie we znaki. we Włoszech może kierowcy jeżdżą jak wariaci - ale piesi są tu na pierwszym miejscu. spokojnie można usiąść na chodniku z nogami na ulicy i nie bać sie o życie ;)))

 Piazza delle Erbe


i jeszcze koniecznie trzeba wejść na wieżę ;))
Wieża Torre dei Lamberti  - piękna panorama. koszt 8 euro. najpierw jedzie sie winą a później wchodzi schodami - widok przepiękny ;)))







gdy zaliczyłyśmy najważniejsze rzeczy - jeszcze trochę pospacerowałyśmy pięknymi uliczkami. 

romantyczne i urokliwe miasto. ja sie zakochałam i żałowałam, że byłam tu tylko jeden dzień ;)))





szczęśliwe wracamy do Mediolanu. koło 20 lądujemy na dworcu centralnym i postanawiamy tam zostać do jutra ;)))
powodem tego jest metro, które działa od 6 rano do 24 ;))
my mamy juz wykupiony bilet na ekspres na 6.10 rano do Carrera Avenza ;))
nie zdążyłybyśmy za nic (bo 30 minut jedziemy metrem)
taksówka z miejsca, w którym spałyśmy kosztowałaby 100 euro ;((
nocnych autobusów nie było, biletów nie można było prze-bukować a innych hosteli wolnych w pobliżu nie znalazłyśmy

i tu największy minus Mediolanu. stolica światowej mody. centrum a dworzec działa od 6 rano do 23 (o tej godzinie tylko burger king i mc donald są otwarte). toalety poza tymi godzinami tez są zamykane. nie ma żadnego automatu z wodą czy jedzeniem a pociągi chodzą już przed 4 rano a przyjeżdżają po północy. 

nie rozumiem tego - bo gdy tak spędzałam tam noc - zobaczyłam mnóstwo tak zażenowanych, zmęczonych, głodnych turytów, którzy czekali dłużej lub krócej na dworcu. 
brak toalety, możliwości zakupu wody, kanapki - masakra

jednak na przeciwko dworca jest urocza kawiarnia i mc donald działające do 1 w nocy ;)))

tej pizzeri usadowionej pomiędzy nimi - nie wchodźcie - bo was oskubią z kasy i oszukają

jak wyjdziecie z dworca Centralnego - zaraz na wprost po prawej będzie pizzeria Miniera D ' Oro
nie polecam - jedzenie średnie a oszukują. cena pizzy w menu 15 euro a właściciel dolicza 15 euro dodatkowo za napiwek ;((( czyli 32 euro za mała pizze i dwie herbaty ;(( tragedia
ale obok po lewej jest kawiarenka. bardzo miła obsługa i dobra kawa no i mc donald - bo on działa najdłużej i jak czeka sie na pociąg to jedyna opcja ;)))


ale na dworcu jest dużo policji - więc w sumie to czułyśmy sie tam bezpieczne i nawet zasnęłyśmy na małą chwilę. no i wsiadamy rano do pociągu - głodne i zmęczone i jedziemy do Toskanii ;)))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz