dziś przypadkowo natknęłam sie na artykuł w "Gazecie Wyborczej" - tytuł przyciągnął moją uwagę "muzyka wyciska siódme poty"
Myślałam, ze to takie moje fanaberie, że wymyśliłam sobie to, że muzyka daje mi kopa
bez mojego Ipoda - nie wyobrażałam sobie treningu ;))
owszem ćwiczenia typu wyciskanie, siłowe - to bez muzyki - bo musiąłam sie na tym skupić - a niestety z muzyką nie umiałabym tego bo każdy dźwięk pochłaniam jak gabka
ale cardio - kilka razy ipod rozładował mi sie w czasie treningu i przerywałam trening bo czułam brak oddechu. Lubiłam mocne tempo - więc na początku miałam dość szybką ale naładowaną basową muzę, w środku trochę spokojniej, później znów przyśpieszałam żeby na koniec zwolnić ;)))
Nie czułam zmęczenia - dopiero schodzą po 1,5-2 godzin z bieżni lub orbitreka - o mały włos sie nie przewracałam bo nogi miałam jak z waty. Przy muzyce nie czuje zmęczenia. Jestem uzależniona od muzyki - nie potrafię wyjść na miasto bez mojego odtwarzacza i słuchawek - dużo osób pyta sie, dlaczego tłukę sie tramwajami, autobusami, skoromam samochód. Pierwszy powód to ekonomiczny (choć po podwyżce biletów - nie zawsze wychodzi taniej) drugi to dla zdrowia - bo dojście do przystanku, podbiegnięcie do autobusu daje tam jakiś ruch , no i po trzecie to czas kiedy słucham muzyki i się wyłączam - w samochodzie też mogę słuchać - ale tu mogę sie skupić, odpłynąć i nie przejmować sie jazdą tylko sie delektować dźwiękami.
od Kilku dni z pół godzinnego treningu doszłam do godzinnego ;)) mimo puszczenia płyty cicho z tyłu leci moja płyta. Pamiętam jak pierwszy raz wrzuciłam killera Ewy Chodakowskiej - wprost masakra - pół treningu wytrzymałam. za drugim podejściem włączyłam swoja muzykę i przeszłam trening bez problemu - to nie było to, że zyskałam formę - tylko muzyka mnie napędziła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz