#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 7 (8) 76/100
Jeśli książka sprawia, że jedziesz na drugi kraniec świata
zobaczyć to, o czym pisze autor – to znaczy, że jest to bardzo dobra książka. O
tej książce dowiedziałam się na kanale Oprah Winfrey – często czytam książki z
jej polecenia.
Jest to historia chłopak, który urodził się w rodzinie mieszanej
(czarna matka i biały ojciec), co w tamtych czasach i w tamtym miejscu było
nielegalne. Wesołe i dramatyczne historie w kraju, gdzie rasizm odcisnął piętno
na mieszkańców tego kraju.
Trevor dziś słynny komik mieszkający w Stanach – karierę zrobił
na żartach dotyczących sytuacji w jego kraju urodzenia. Johannesburg i
Prettoria i słynne Soweto to dziś często odwiedzane kraje, gdzie można zobaczyć
pomnik Mandeli i slumsy, w których żyje biedota. Ja wybrałam się do Pretorri i
do muzeum Apartheid – Soweto sobie darowałam, – bo nie jestem z tych turystów,
które lubi oglądać nędzę z dachu kolorowego autobusu. Wystarczy przejść się samemu
po ulicach Pretorii i Johannesburga by widzieć, że jesteśmy w kraju III świata.
Wracając do książki. To Płakałam i śmiałam się czytając tą
biografię. Autor nawet w najbardziej dramatycznych momentach nie traci wiary
ani swojego poczucia humoru. Już rodząc się popełnił przestępstwo, – za co jego
rodzicom groziło po 5 lat więzienia a jemu wylądowanie w sierocińcu. Dzięki upartości
i twardego charakteru jego matki Trevor mimo wszystko ma dobre dzieciństwo. Matka
twardą ręką go wychowuje i za każde przewinienia daje mu porządne lanie. Matka woli
go zlać sama, bo wierzy w wychowanie przez lanie. Nam może wydawać się to okrutne,
bo jak to bić dziecko – i mówić, że to go nauczy szacunku. Ale to nie jest
Europa, a Trevor jest wdzięczny matce za to twarde wychowanie, bo uchroniło go
to przed popełnieniem błędów, które mogły pozbawić go życia.
Mamy tu mimo wszystko
zabawną opowieść o okrucieństwie Apartheidu. Niewolnictwo i wpływ
Kolonii Angielskiej. Mimo okrucieństwa, które przeżył bohater – książkę czyta
się bez ataków serca – gdyż język jest lekki i przystępny. Czytałam już nie
jedna książkę o czasach niewolnictwa i uważam, ze ta jest jedną z najlepszych.
Jak jechałam sama do RPA
(kilka dni temu wróciłam) to wszyscy przestrzegali mnie, ze to dziki
niebezpieczny kraj. Ale ja zawsze byłam buntownikiem (podobnie jak Trevor) nie dałam
się zastraszyć i poleciałam. Owszem, nie ryzykowałam wchodząc w ulice gangów,
czy w ciemne uliczki, – ale jeździłam sama pociągami, komunikacja miejską,
wracałam sama po ciemku (ulice były oświetlone). Mój tata, często mi powtarza,
ze jestem naiwna wierząc wszystkim, ale ja naprawdę wierze, że ludzie z natury
są dobrzy. Nic mi się nie stało, nikt mnie nie okradł. Ani przez chwilę nie
czułam się zagrożona, a czarni ludzie (zawsze mam problem z nazywaniem ludzi
czarni, murzyni itd.), często okazują się milsi i bardziej uprzejmi niż nasi
panowie.
Za kilka dni na blogu
wstawie relacje z podróży i jak książka nielegalny prowadziła mnie przez ulice
Pretorii i Johanessburga.
Nie do końca na razie jestem do niej przekonana, aczkolwiek nie mówię definitywnie nie.
OdpowiedzUsuńWow, brawo za odwagę!
OdpowiedzUsuńniesamowita przygoda :D czytać książkę równocześnie być w tym kraju, gdzie dzieje się akcja :)
OdpowiedzUsuń