Christina Hesselholdt – Vivian
„Niezwykła książka o niezwykłej kobiecie.
Biografia – bez biografii.
O fotografii – bez fotografii”
Wyobraźcie sobie, ze idziecie do teatru na sztukę „Vivian”. Stypa.
Stół, krzesła, na których siedzą znajomi, rodzina Vivien. Gdzieś obok dalej w
cieniu siedzi narrator, który wstawia, co jakiś czas swój komentarz. A jeszcze
jest duch Vivien (on nie wiem, że go nie ma, że nie żyje). I wszyscy zaczynają wspominać
Vivian. Jak to po śmierci wspomina się te fragmenty, które najbardziej zapadły
nam w pamięci. Nie są one chronologiczne poukładane. Mówimy to, co sobie przypomnimy,
trochę rozwijamy temat, po czym kompletnie zmieniamy wspomnienie i rozmawiamy
dalej. Ta książka to jak scenariusz tej czarnej komedii z elementami stand-upu
;)
Vivian była jak połączenie Marry Poppins, kapelusznika z
Alicji z krainy czarów i Piotrusia pana.
Przez całe życie była opiekunka do dzieci, bo nie wiadomo,
czemu ludzie ja zatrudniali, gdy potrafiła zostawić same dzieci i wrócić
samotnie do domu. Miała manię zbierania przedmiotów. Spała na podłodze, bo na łóżku
nie miała gdzie. W końcowej fazie życia wynajmowała kilka pomieszczeń do
przechowywania swoich „skarbów”, gdzie również spała.
Książka pełna wspaniałych cytatów. Vivian chciała być do
końca czysta „dziewicą”, co odejmowało jej szykowanie się na randki i mycie
włosów. Jej rodzina i przyjaciele tez mieli swoje zdania na różne tematy.
Szczególnie tematy związków było tu żywo dyskutowane.
„ Gdy chodziłam z jakimś facetem do łózka od dłuższego czasu,
(bo udało mi się przynajmniej być z kimś, zanim wyszłam za mąż), powiedzmy
przez dwa lata, trzy lata, zaczynałam postrzegać to jak kazirodztwo; jakbym
znała go zbyt dobrze, aby przechodzić wspólnie z nim te znane na wylot,
odwieczne etapy; to wydaje się takie niewłaściwe, niezręczne… Gdy znam faceta
dostatecznie długo.. Zaczynam mieć problem, aby zasiąść z nim przy stole, po
prostu nie jestem w stanie patrzeć, jak je, mam wrażenie, że mlaska, I nie
potrafię przestać wyobrażać sobie, jak jedzenie miażdżone w jego Jamie ustnej
przekształca się w jednolita masę, kleik czy papkę, szary strumień znikający w
gardle, które niestety, bardzo przepraszam, przypomina kloakę.”
Mówiła, to co myślała i nigdy nie owijała w bawełnę nawet
gdy robiła tym komuś przykrość.
„Nie potrafi znieść marnotrawstwa jedzenia. Uważa, że to niewłaściwe,
skoro tyle osób głoduje. „Ale Ellen jest gruba” – odparłam, mimo, że siedziała
tuż obok mnie…. Nie musi zjadać wszystkiego, to prowadzi do nadwagi, w ten
sposób niszczysz jej umiejętność rozeznawania się, czy jest już syta”.
A zdjeć robiła tysiące, choć na początku nie wywoływała ich
bo nie było ja na nie stać. Po jej smeirci okazało się, że to nie było prawda.
„Ustawiła się jakieś pół metra od jakiegoś szalonego,
zabiedzonego człowieka i robi zdjęcia jego twarzy, nie zapytawszy wcześniej o
jego zgodę, bo nigdy nie prosi o zgodę. Wpycha się do ludzi tym swoim wstrętnym
rolleiem, a gdy się złoszczą, po prostu się śmieje lub wzrusza ramionami, lub
idzie dalej lub robi kolejne zdjęcia.”
„Niekiedy prosiła o zgodę i ludzie jej pozowali. Z oczu,
twarzy wielu z tych, których fotografowała, bije zaufanie i uprzejmość (to ci,
którzy o tym wiedzieli – ci pozujący), a także oczekiwanie. …. Ustawiali się.
Dla chwili intensywnej uwagi. Dla radości bycia dostrzeżonym, uchwyconym,
zaskoczonym, dla chwili przyjemności i kontaktu.”
Dopiero dwa lata przed końce jej życia w 2007 roku odkryto
jej fotografie między innymi :
Fotografie
„- spalony fotel na ulicy, z wiszącą nad nim chmurą dymu.
- Kobieta w szeleszczącej białej sukience, ze srebrnym lisem
wokół szyi, zdążająca do swojej drogiej gabloty, nic,
- Audrey Hebpurn,
Gruba Polska odgraża się policjantowi. Niemal dotykając twarzą
jego twarzy.”
Czytałam w swoim życiu mnóstwo biografii. Ale tak pokręconej
i przezabawnej nigdy. Od pierwszej strony uśmiech towarzyszył mi aż do ostatniej
strony.
Jest to książka szczególnie wyjątkowo polecana na lato. Tu
nie boicie się, że cos was rozproszy i się pogubicie. Tą książek możecie czytać
nawet wybiórczo, od końca, przekartkowywać, bo tak naprawdę nie ma tu typowego wstępu,
rozwinięcia i zakończenia. Totalnie chaotyczna i wyjątkowo. Tu wątki nie tworzą
jednej wspólnej historii tylko tak zakręconą jak Vivian, o której ta książka
jest.
Ja się bardzo ubawią ta historią i bardzo się cieszę, że
takie osoby istnieją na tym świecie. Nie znałam wcześniej artystki, ale teraz
wiem, że mimo wszystko była wyjątkowa. Była może dziwakiem, ale czy artyści nie
powinni tacy być.
Polecam
#czytelniczeigrzyska2018 #taniaksiążkapl
Etap 6 (1) 57/30 ocena 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz